Szczerze mówiąc to poza trylogią czerwonego marsa to nie specjalnie lubie jego twórczość
Anarchiście rozwiązuje swoje problemy po przez gównoburzę w internecie odcinek 103285102581
Jak ostatnim razem byłem w Christianii to było dość ewidentne że nie jest to żadna "oddolna przestrzeń samoorganizująca się" tylko wielki rynek dla gangów. Fakt istneinia tego miejsca w takim stanie nie powinien nikogo cieszyć
imho to nie jest kwestia nurtów myślowych ani praxis tylko zdrowego rozsądku i zrozumienia w jakis sposób zdrowe społeczeństwo ma funkcjonować. Większość osób nie wymaga tego żeby dziad z brodą powiedział im że ludzie mieszkający razem potrafią się kłócić i trzeba ustalić zasady działania, a squot nie jest po prostu sytuacją gidze masz kilku współlokatorów więc nie można bazować na zasadach ala "ej mordo, proszę zmywaj po sobie bo to wkurwiające jak tego nei robisz". Można stworzyć prosty schemat działania A -> B -> C -> D -> E, który nie dość tego że ułatwia roziwązywanie konfliktów to jeszcze legitymizuje decyzje kolektywu. (Nie wiem prosta sprawa, zachodzi sytuacja, zaczyna się od upomnienia w cztery oczy, potem przechodzi do zgłoszenia na kolektywie i wymóg zobowiązania się do nie popełniania danego czynu/łamania zasady ustalonej wcześniej, potem sankcje jak utrata możliwości podejmowania decyzji w ramach kolektywu, potem poinformowania o ewikcji). Świat to nei utopia, czasami zamiast prób stworzenia perfekcyjnego społeczeństwa trzeba zacząć od tworzenia czegoś co działa sprawnie
Korwin jest nieironicznie najskuteczniejsza bronią jaką lewica ma przeciwo faszolom
w ogóle można podzielić na dobre i złe odpowiedzi na konkretne problemy, w tym przypadku ekologiczne ponieważ jest na znacznie wyższym poziomie abstrakcji. No tutaj obiektywnie nie masz racji, różne systemy skutecznie sobie radzą z różnymi typami problemów. Dla przykładu, systemy autorytarne lepiej sobie radzą w sytuacjach gdy potrzebne są nagłe szybkie ruchy, jak np. pospolite ruszenie, czy reakcja na kataklizmy naturalne. Jeśli władca chce oczywiście. Systemy demokratyczne, im bardziej tym lpiej, dość skutecznie radzą sobie z tworzeniem kompromisów oraz rozwiązywaniem tarć społecznych. Również często są skuteczniejsze w odnajdywaniu potrzeb
Po co dbać o puszczę, skoro nie ja ponoszę koszty? Problem zaczyna się, jak opisywałem niżej, jak interesy są sprzeczne. Pytanie nie jest tyle, po co dbać o puszczę skoro ja nie ponoszę kosztów a bardziej "czemu mam nie wycinać kawałka puszczy skoro mój kolektyw/wspólnota potrzebuje jedzenia/przestrzeni do życia a twój jest oddalony od 1000 km dalej i nie wspiera nas specjalnie. Ewentualnie po prostu stwierdzenie "takie są nasze potrzeby przestań się wpierdalać w naszą autonomię"
iem że anarchiści nie lubią konceptu własności ale jeśli odejdziemy od kapitalistycznej i liberalnej definicji to Elinor Ostrom opisała kiedy wspólne pastwiska działają i pewna forma własności oraz zarządzania nimi mogą być częścią odpoweidzi na problem. Jakkolwiek kucowsko to zabrzmi - ludzie zazwyczaj dbają o swoją własność jeśli mają w tym interes. Przemysł naftowy czy spożywczy np. nie ma interesu jak flora i fauna stoją na drodze do oleju palmowego czy ropy, to nie ich problem tak długo jak mają z tego ropę, a państwo utrzymuje cała infrastrukturę i organizację im do tego potrzebną.
Problem z własnością jest trochę taki że nie da się od niej w 100% odejśc. W sensie nawet zakładając 100% anarchizm, nadal kolektywy będą operować na jakiś terenach, będą coś produkować i będą posiadać jakąś "własność współną". Można załorzyć, i ja bym najchętneij załorzył, że operujemy na zasadach "take what you need", w takim sensie żę żaden kolektyw nie ma żadnej przestrzeni na "własność" tylko jest jakiś bardziej zorganizowany system dzielenia się. Ale jeśli nie mówimy o społeczeństwie anprymowym, to potrzeba przekształcania środowiska, choćby w małym stopniu, zawsze będzie. Pytanie jak sobie poradzić kiedy bardzo nie chcemy żeby dany teren był przekształcony, a z kolei jakaś grupa ludzi, na którą nie mamy żadnego wpływu z powodu autonomi kolektywów, bardzo chce go przekształcić
Chociaż uważam, że jak myślimy w kategoraich “kolektyw A chce bo rośnie, a kolektyw B nie chce” to możemy myśleć o nich w kategoriach quasi-państw zamiast wolnych zrzeszeń jednostek. No, trochę nie widzę innej opcji, jeśli kolektyw zarządza jakimś terenem to będzie maił funkcję semi-państwową. Oczywisćie działającą na innych zasadach i, mam nadzieje, bez całego bagażu który przychodzi z istneinem państwa dzisiaj, ale zawsze tak będzie w mniejszym czy większym stopniu
Nie zgodzę się, raczej była najsensowniejszym rzowiązaniem w tym momencie
Trudne pytanie. W przypadku Amazonii konflikt miałby tło kolonialne, bo rdzenni mieszkańcy żyli tam w zgodzie z lasem przez wieki, a tu przychodzi jakiś inny kolektyw i zaczyna im przerabiać las na zielone papierki.
Nie specjalnie, rdzenna populacja też miała ogromną historię integrowania w naturę. Majowi prawie sami siebie wybili robiąc ogromne wycinki, tamtejsze ludzy były też prawdopodobnie jednymi z peirszych ludzi którzy odkryli inżynierię środowiskową, chociażby zmieniają strukturę gleby dodając do niej rozbite garnki i dorzucając węgiel dla użyźnienia. Były również stosowane szerokie wycinki i wypalanie. To o czym mówisz jest pewną formą fetyszyzacji rdzennych amerykanów która często jest uprawiana przez lewicę
żyjących na cennych przyrodniczo obszarach jednak lubi swoje otoczenie i chciałoby je utrzymać w dobrym stanie
Tutaj ja włąsnie się nie zgadzam. Problem jest taki że dewastacja środowiska nie jest wyłącznie ograniczona do chęci zysku. Prosty przykład, mamy las na terenie którego istnieje kolektyw A. Las jest ośrodkiem ważnym dla bioróżnorodności regionu i jest zamieszkały przez sporo gatunków żadkich i/lub zagrożonych. Region B chce utrzymać las w swojej naturalnej, albo zbliżonej do naturalnej formy. Z kolei koelktyw A od jakiegoś czasu rośnie. Potrzebuje więcej rpzestrzeni żeby wykarmić swoich członków/członkinie oraz przestrzeni żeby zapewnić im zamieszkanie. Konflikt z naturą pojawia się od razu
Zieloni jak zwykle o 100 lat za rzeczywistością i zamiast mówić o OZE wspieranym atommemt tam gdzie trzeba to pierdolą o energetyce w oparciu jedynie o OZE co jest prawdopodobnie niemożliwe
"Za każdą prywatyzację i podwyższenie kryteriów na emerytury podwyższał podatki i świadczenia na różne ubezpieczenia społeczne." To były niezbędne kroki żeby nie pierdolną budżet kompletnie. Problemem Tuska było taki że obietnice i załorzenia transformacji ekonomicznej nie zostały spełnione. Wiele aspektów rynku wymagało ogromnych inwestycji rządowych żeby je podtrzymać (analogicznie do teog co aktualnie dzieje się z górnictwem), z kolei przejście na jakiekolwiek świadczenie, czy to emerytalne czy zasiłek zdrowotny, czy nawet bezrobocie, było wizją z najgrszych koszmarów przeciętnego polaka. Co zresztą bardzo skutecznie wykorzystuje PiS. Fakt że emerytury już nie są kompletnie głodowe tylko po prostu biedne, i że posiadanie dziecka nie powoduje kompletnej degradacji stanu ekonomicznego rodziny to prawdopodobnie główny czynnik trzymający ich u włądzy. Ogromny problemem jest też to że wiele działek "sprywatyzowanych" po prostu się zwinęło. Patrz komunikacja międzymiejska. PKP i PKSy państwowe zaczęły zamykać linnie, przez chwile pojawiał się tam prywatne busy z cenami ala zakopane, ale szybko przestało to być opłacalne i teraz jest jak jest. Autobus raz w tygodniu, i to przy dobrych wiatrach
Co do jego "prób" to imho. było to tylko na pokaz. PO miało wiele okazji żeby tym się zająć, tylko że nie chciało. Związki partnerskie były próbą przyciągnięcia do siebie choć trochę głosów lewicy która wtedy już podjęła podejście "PiS, PO, jedno zło" i odmawiała głosowania na kandydatów PO na dowolonym poziomie, wiadomo było wteyd już że jest to nic nie znaczący gest bo i tak nie przejdzie.
Sam Tusk przyznał że zaczą wierzyć w tak prostą sprawę jak zmiany klimatyczne dopiero po tym jak został "Królem" EU, co pokazuje jak straszliwie zakutem łbem był przez te wszystkie lata. Teraz zaczyna troszeczkę skręcać w lewo w sprach progresywnych, ale samo PO zostaje tam gdzie jest. Nawet Trzaskowski łapie gafę za gafą mimo tego że jest uważany za "świeżą twarz" w PO, co pokazuje choćby fakt ze nie pojawił się na pikietach solidarnościowych z Stop Bzdurom (mimo tego że te dziewczyny są naprawdę ale to naprawdę wkurwiające i niesymapatyczne, to był moment keidy należało przełknąć dumę i pokazać że obchodzą go sprawy osóśb lgbt)
Tylko tego nie zrobią, PO też skręcało w lewo w kwestiach społecznych a koniec końców okazało się że konserwatywne wartości i wolny rynek to jedyna droga dla ludu. To jest generalny problem "wolnorynkowców", wartości progresywne są obecne tylko i wyłącznie do momentu kiedy zaczynają utrudniać wygranie wyborów, wtedy jako pierwsze wylatują za burtę
Amerykanie akurat ogarniają przynajmniej zę rosyjski imperializm istnieje