Świadomość polityczna rzadko tak mi waży na duszy jak dziś.
Celem władzy przemocowej jest osłabienie tkanki społecznej i zmodyfikowanie poglądów tak, by ludzie stali się posłuszną, plastyczną masą. Divide et impera.
Nienawiść jest narzędziem polaryzacji, magiczną różdżką do utrzymywania porządku.
Staram się o tym pamiętać, gdy idę na spacer i widzę osoby z przepaskami na ramionach symbolizującymi aparat ucisku, który w chwili obecnej jest odpowiedzialny za morderstwo dużej ilości cywili ...flashback z historii, kult śmierci.
Trudno mi się ustrzec od nienawiści, odruch bezwarunkowy.
Głęboki oddech.
Zaglądam wgłąb i natykam się na strach.
O ludzi na wschodzie, bo tłum który mam wokół chce, by im się stała krzywda.
O przyjaciół, którzy przestają rozmawiać ze swoimi rodzinami. Polityczne machinacje są w stanie przesiąknąć i zniszczyć nawet najbardziej intymne więzi. Co zostanie?
Boję się o to, co dalej może się wydarzyć. Myślę, że nie jesteśmy gotowi na obronę.
Patrzę na ludzi wokół i ich winię za podpieranie tej psychozy, ich za to nienawidzę.
Oni też się boją.
Źle się czuję gdy widzę nawoływanie do nienawiści. Staram się by moje oczy nie widziały faszysty, tylko widziały obłąkanych, nieszczęśliwych, przerażonych i niebezpiecznych ludzi. To też człowiek odpowiedzialny za swoje decyzje. Dehumanizowanie go nie pomoże zwiększyć naszego bezpieczeństwa.
Krok w bok, wracam na ścieżkę Życia.
Bezsilność ustępuje, rodzi się siła walki.
Dziękuję za szmerowe kontrybucje, ciekawa debata. Heh, mam wrażenie, że wyczuwam co nieco frustracji w ogólnym tonie, może to po prostu powakacyjna deprecha się przebija, bo ogólnie nie mam pewności czy obrażanie ludzi to skuteczna strategia by ich do czegokolwiek przekonać ;)
Może warto by w takim razie się skoncentrować na tym, co można robić lepiej z naszej strony, w stylu na przykład przyjąć tę krytykę poniżej/powyżej wyrażoną, że geekowsko-elitarne argumenty nie trafiają do ludzi. Czyli trzeba skonstruować taką narrację, z którą niegeekowe osoby mogą się poczuć utożsamione.
Na prawdę nie chcę porównywać, ale znam miejsca i środowiska, gdzie nietechniczni ludzie rozumieją świetnie, że fajnie jest budować strategie komunikacyjne głównie poza korpo-mediami, jest to do zrobienia :) I wydaje mi się, że udało to się uzyskać długą (10+ lat), mrówczą pracą polegającą na pomaganiu użytkownikom w starciach z nieprzyjaznymi interfejsami, tłumaczeniu dlaczego warto włożyć ten trud, i nade wszystko dbaniu o to, żeby na tych alternatywnych portalach było po prostu miło.
Business model twittera polega na tym, że użytkownicy się nawalają nawzajem, bo nic tak nie polepsza używalności, jak dobry flame... I gdy osoby przechodzą z twittera na społeczne, oddolne media, niestety często przynoszą ze sobą te nawyki, co jest też bardzo zrozumiałe. Więc potrzebna jest zdrowa społeczność i jasne zasady, i cierpliwe przypominanie, że tu nie twitter i się uczymy konstruktywnie i rzeczowo rozmawiać. I się okazuje, że dla na prawdę wielu osób znalezienie takiej społeczności na necie to super skarb, udomawiają się, czują, że stają się częścią walki o lepszy świat i bronią potem tego małego światka, który niepostrzeżenie rośnie...
Bo też czasem myślę, że nihilizm (nic się nie da zrobić, i tak o nas wszystko wiedzą, itp) jest zbyt na rękę korpo, by się na niego zgadzać.