this post was submitted on 14 Mar 2024
11 points (92.3% liked)

Środowisko naturalne i inne zielone sprawy

388 readers
1 users here now

Warto zajrzeć też na powiązaną społeczność: Meteorologia i Klimat.

founded 4 years ago
MODERATORS
all 21 comments
sorted by: hot top controversial new old
[–] [email protected] 5 points 8 months ago

Jest ich raptem kilka, bo większe wciąż wchłaniają mniejsze. Skutecznie zmieniają modele rolnictwa na całym świecie. Korporacjom, które trzymają ręce na globalnym rynku pestycydów, trwające właśnie (nie tylko) w Europie masowe protesty rolnicze, których uczestnicy walczą m.in. o prawo do swobodnego stosowania pestycydów właśnie, muszą być bardzo na rękę.

Fundacja im. Heinricha Bölla, razem z Koalicją Żywa Ziemia oraz Polskim Klubem Ekologicznym w Krakowie, Kołem Miejskim w Gliwicach, przygotowała raport „Atlas pestycydów. Fakty na temat toksycznych substancji w rolnictwie”. Jedną z kwestii, której przyjrzały się badaczki i badacze, były działania korporacji dominujących w tej branży.

To bardzo stare firmy, założone nieraz jeszcze w XIX wieku, o rodowodzie, jak łatwo się domyślić, chemicznym i farmaceutycznym. Kiedyś było ich więcej, ale ich historia z przełomu XX i XXI wieku to głównie fuzje i inne formy wzajemnego wchłaniania; liczą się w tym momencie na rynku pestycydów tylko cztery: Grupa Syngenta, Bayer, Corteva i BASF. Jeszcze w 1993 roku kontrolowały 29 proc. rynku. W 2018 roku – już 70 proc.

Dlaczego tak się stało? To właśnie w latach 90. upowszechniła się inżynieria genetyczna, wkraczając przebojem do rolnictwa. Przedsiębiorcy działający w segmencie chemicznej ochrony roślin wpadli na pomysł nowego modelu biznesowego: połączenie sprzedaży pestycydów ze sprzedażą nasion. Zaczęli masowo przejmować i wchłaniać mniejsze firmy, które zajmowały się produkcją tych drugich. Współcześnie, od 2015 roku, dochodziło do kolejnych fuzji i w ten sposób wyłoniła się czwórka globalnych liderów.

Jakie pestycydy, takie nasiona Bardzo niedobrze, że do tego doszło; niedobrze dla populacji ludzkiej i dla klimatu. Jak możemy przeczytać w omawianym raporcie: „Siła graczy i dalsze łączenie tych dwóch modeli biznesowych [sprzedaży pestycydów ze sprzedażą nasion – JN] ma wpływ na asortyment produktów i na rolnictwo na całym świecie: producenci nasion sprzedający pestycydy mają interes w tym, aby ich środki agrochemiczne były stosowane również w uprawach prowadzonych z ich nasion. Wiodący światowi dostawcy nasion i pestycydów skupiają się na hodowli selektywnej i genetycznej modyfikacji niewielkiej liczby roślin uprawnych, przede wszystkim soi i kukurydzy”.

Przede wszystkim soja i kukurydza – to powinno zabrzmieć groźnie. Czemu? Te nasiona to nie jest tylko skromny dodatek do głównej działalności pestycydowych graczy. Tak się składa, że na rynku nasion czterech największych graczy to… te same firmy. Mają 57 proc. udziału. Powtórzmy, niczym refren: Grupa Syngenta, Bayer, Corteva i BASF.

Glifosat, parakwat i neonikotynoidy To teraz o tym, jak nas trują Grupa Syngenta, Bayer, Corteva i BASF. Choć to oczywiście „nie jest ich wina”, bo sytuacja prawna różnych substancji, m.in. tych nieco nowocześniejszych pestycydów, bywa skomplikowana finansowo ze względów m.in. patentowych. Na stare, dobre pestycydy patenty wygasły, więc stosowanie bazujących na nich mieszanek jest dużo tańsze. Najpowszechniej stosowane w nich substancje to: herbicyd glifosat, parakwat i neonikotynoidy. Co je łączy? Wszystkie są niebezpieczne. Pierwsze dwa dla ludzi, ostatnie głównie dla owadów zapylających, które, jak każde dziecko wie, są podstawą ludzkiego bezpieczeństwa żywnościowego.

A teraz uspokajająca wiadomość dla skrajnie nieempatycznych egoistów – akurat w Unii Europejskiej, ze względu na tak nielubiane przez rolników regulacje prawne zakazujące stosowania toksyn w rolnictwie, ww. firmy mają niewiele udziału.* W Niemczech – 12 proc., we Francji – 11 proc. Za to w Brazylii już 49 proc., w Indiach – 59 proc. W Afryce sprzedaje się póki co mało pestycydów, ale to dla branży bardzo wzrostowy rynek. To właśnie te regiony – Ameryka Południowa, Azja, Afryka – odpowiadają za fakt, że rynek rośnie średnio o 4 proc. rocznie. Tam regulacji nie ma praktycznie wcale. Dlatego mieszkańcy Globalnego Południa jako pierwsi poniosą i już ponoszą konsekwencje – zdrowotne, społeczne i klimatyczne.

[–] [email protected] 2 points 7 months ago* (last edited 7 months ago) (1 children)

"W kolejnym sondażu CBOS, zrealizowanym w październiku 2021 r., znajdujemy odpowiedź na pytanie, jak respondenci oceniają swoją pracę. Zdaniem mniejszości – 47% badanych – ich obecna praca przynosi dobre zarobki. Co więcej, swoje zarobki za dobre uznaje tylko 39% mieszkańców wsi i zaledwie 15% rolników. Dla porównania ponad połowa (52%) mieszkańców największych miast oraz miast średnich (54%), a także 42% robotników wykwalifikowanych uznało swoje zarobki za „dobre”. Tak więc niższe dochody rolników są na tle innych grup społeczno-zawodowych faktem, a nie stereotypem".

Zdecydowaną odpowiedź „Nie, moja obecna praca nie przynosi dobrych zarobków” wybrało 22% ogółu respondentów, 28% mieszkańców wsi, 13% mieszkańców największych miast oraz 46% rolników. Dla porównania podobnie negatywną ocenę zadeklarowało 21% robotników wykwalifikowanych i zaledwie 9% respondentów pracujących na własny rachunek. Najwyraźniej to nie miejsce zamieszkania i charakter pracy (np. robotników wykwalifikowanych czy osób pracujących na własny rachunek), lecz wykonywanie pracy rolnika nie przynosi – zdaniem badanych – dobrych zarobków. Potwierdzeniem tej tezy są także informacje uzyskane w kolejnym sondażu CBOS, w którym pytano respondentów o ich oczekiwania dochodowe: „Ile według Pana/i powinny wynosić miesięczne dochody netto (na rękę) wszystkich członków Pana/i gospodarstwa domowego łącznie, aby żyć dostatnio, bez żadnych problemów finansowych?”. Średnia wyborów dokonanych przez wszystkich badanych wyniosła 4001 zł. Kwota zadeklarowana przez mieszkańców największych miast to 5737 zł. Zdaniem robotników wykwalifikowanych miesięczne dochody netto gospodarstwa domowego powinny wynosić 3698 zł, zdaniem osób pracujących na własny rachunek – 4562 zł, a zdaniem rolników najmniej, bo zaledwie 3458 zł. Jest to kwota podobna, chociaż minimalnie mniejsza niż ta, której oczekują mieszkańcy wsi – 3494 zł.

To kolejne potwierdzenie opinii, że nie „roszczeniowe postawy rolników”, lecz ich realnie niższe niż innych grup społeczno-zawodowych dochody są faktem społecznym. Podanie najmniejszej kwoty, która pozwala zdaniem rolników „żyć dostatnio”, jest tego potwierdzeniem".

Autorzy komunikatu podali także proponowane kwoty po przeliczeniu „na jednostkę ekwiwalentną z uwzględnieniem oryginalnej skali ekwiwalentności OECD w złotych”. Wyniki są podobne: aspiracje ogółu Polaków, mieszkańców miast, osób pracujących na własny rachunek oraz robotników wykwalifikowanych są wyższe niż rolników. Jedynie mieszkańcy wsi zadeklarowali (według tej skali) nieco niższe aspiracje (4371 zł) niż rolnicy – 4502 zł. - ten kułak biedny a lumpenproletariat jeszcze biedniejszy. (...) "Odsetki gospodarstw domowych analizowanych grup społeczno-zawodowych posiadających oszczędności pieniężne są podobne. Gospodarstwa te są zadłużone także na podobnym poziomie i równie regularnie spłacają swoje długi i kredyty. Rolnicy jednak nieco rzadziej niż inni posiadają oszczędności pieniężne, ale kredyty i długi spłacają bardziej skrupulatnie niż mieszkańcy miast i ogół respondentów". (...) Stosunkowo wiarygodnym wskaźnikiem poziomu zamożności omawianych grup jest także ich zdolność do korzystania z usług zdrowotnych poza systemem powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego. Większość (78%) respondentów CBOS15 deklaruje, że w ciągu sześciu miesięcy poprzedzających sondaż korzystała ze świadczeń zdrowotnych. Wśród tych osób 12% korzystało z usług internisty i lekarza ogólnego poza systemem powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego, a więc respondenci samodzielnie finansowali wizyty u lekarza. Częściej taką drogę uzyskania konsultacji medycznej wybierali mieszkańcy największych miast (21%), a także osoby pracujące na własny rachunek (17%). Wyraźnie rzadziej korzystają z niej rolnicy (5%), robotnicy wykwalifikowani (9%), mieszkańcy średnich miast (13%) oraz mieszkańcy wsi (10%). Różnice nie są duże, potwierdzają jednak deklarowany przez badanych obraz poziomu zamożności w ich gospodarstwach domowych.

"Nie ma także powodów, by kwestionować deklaracje (35%) rolników, którzy podobnie często jak prowadzący własne firmy (38%) sygnalizują spadek dochodów w ich gospodarstwach domowych w okresie pandemii. Pozostali rolnicy deklarują zarówno (17%) wzrost dochodów, jak i ich (48%) stabilizację. Warto zauważyć, że stabilizację poziomu dochodów w gospodarstwach domowych deklarują zarówno mieszkańcy wsi (58%), jak i mieszkańcy dużych (53%) i średnich (51%) miast. Innymi słowy, wspólnota doświadczeń zarówno mieszkańców wsi i miast, jak i rolników oraz osób pracujących na własny rachunek jest obecnie większa niż dzielące ich różnice".

Poglądy na demokrację

"Wyraźna większość (68%) badanych przez CBOS 20 obywateli naszego kraju uważa, że demokracja ma przewagę nad wszelkimi innymi formami rządzenia. Nie zgadza się z tą opinią 17% badanych, a 15% nie ma w tej kwestii zdecydowanej opinii. Różnice opinii nie są duże; mieszkańcy wsi (64%) oraz mieszkańcy średnich miast (65%) nieco rzadziej wyrażają poparcie dla demokracji niż mieszkańcy największych miast (85%). Podobnie rolnicy (58%) akceptują przewagę demokracji nad innymi formami rządów nieco rzadziej niż robotnicy wykwalifikowani (61%). Aprobata dla demokracji jest w obu tych grupach zawodowych nieco niższa niż wśród osób pracujących na własny rachunek (73%).

Natomiast opinia o sposobie, w jaki demokracja funkcjonuje w naszym kraju, jest bardziej krytyczna – ponad połowa respondentów CBOS (52%) jest z niej niezadowolona, a tylko 38% wyraża zadowolenie ze sposobu jej funkcjonowania. Nieco częściej zadowoleni z kondycji naszej demokracji są rolnicy (50%) i mieszkańcy wsi (43%), nieco rzadziej – mieszkańcy średnich (36%) i największych miast (28%), a także 37% robotników wykwalifikowanych. Poziom niezadowolenia jest najwyższy w wielkich miastach (68%) i wśród osób pracujących na własny rachunek (59%), a najniższy wśród rolników (36%) i mieszkańców wsi (44%). Być może tak krytyczny obraz naszej demokracji jest konsekwencją poczucia braku wpływu21 obywateli na sprawy kraju (tab. 4.5). Ten brak deklaruje większość, bo 61% ogółu badanych, 68% rolników oraz 62% mieszkańców wsi. Poczucie braku wpływu respondentów jest mniejsze (44%), gdy dotyczy spraw własnej gminy i własnego miasta. Rolnicy częściej (50%) niż mieszkańcy wsi (44%) mają poczucie wpływu na sprawy własnej gminy. Być może jest to powodem ich nieco lepszej oceny naszej demokracji.

Barbara Fedyszak-radziejowska, Rozdział 4. "Sytuacja społeczno-zawodowa, postawy i opinie społeczności wiejskich". w: Polska wieś 2022. Raport o stanie wsi”. Wydawca: Fundacja na rzecz Rozwoju Polskiego Rolnictwa i Wydawnictwo Naukowe Scholar https://www.fdpa.org.pl/raport-polska-wies-2022

[–] [email protected] 1 points 7 months ago* (last edited 7 months ago)

Co to w ogóle ma do tematu dyskusji? Rolnictwo to branża z ogromnym rozwarstwieniem dochodów. A na tych protestach widać ludzi bardzo majętnych, którzy są przedsiębiorcami zatrudniającymi często imigrantów. A przemysłowe rolnictwo jest szkodliwe i wymaga zmian. Jest mnóstwo publikacji na temat szkód jakie wyrządza ten sektor dla środowiska. I wiadomo też że jest ogromny lobbing przeciw tym zmianom. To nie jest żaden hejt ani żaden klasizm.

[–] [email protected] 1 points 8 months ago* (last edited 8 months ago) (2 children)

Uwielbiam teorie klasistów. Wszystko da się powiedzieć, aby pokazać jak różne grupy nie mają prawa do własnego zdania i wkurwu, że decyzje ponad nimi. Czy związki zawodowe rolników z PL uczestniczyły w ustaleniach Komisji? NIE! Porażające to było podczas protestów, jak te lewicowe lwice, niby. Poszły nawet w hejt na rolników - skrajnie klasistowska grafika z chłopek i psem na łańcuchu. Obrzydliwe.

[–] [email protected] 4 points 8 months ago (1 children)

Jeśli Twój interes klasowy jest przypadkowo zgodny z interesem superbogatych, najbliższego wrogiego państwa i przy okazji zagraża bezpieczeństwu żywieniowemu całej planety, to może jednak nie do końca przemyślałeś swoje zdanie. To też nie jest tak, że każdy się rodzi z wrodzoną wiedzą na temat tego, jak dziala dosłownie wszystko, żeby go nie można było krytykować. Ta akurat krytyka się nie sprowadza do tego, że chłopy na wsi głupie a baby ponoszą emocje.

[–] [email protected] 2 points 8 months ago

W Pl w ogóle mamy błędne wyobrażenie tego jaka jest struktura klasowa współczesnej wsi, bo na hasło "protest rolników" przypominają nam się sytuacje sprzed 20-paru lat kiedy protestowali głównie drobni rolnicy, którzy byli poszkodowani przez transformację ustrojową tak samo jak robotnicy. Dzisiejsze rolnictwo to już zupełnie inna bajka. Polityka rola UE doprowadziła do konsolidacji ten branży.

[–] [email protected] 4 points 8 months ago* (last edited 8 months ago) (1 children)

Nie ma seksizmu wobec mężczyzn tak samo nie ma klasizmu wobec klas uprzywilejowanych jakimi są miliarderze i milionerzy. Jeśli chcesz zobaczyć prawdziwy klasizm to zobacz jak ci rolnicy traktują swoich pracowników. Lewica jest przeciw protestom rolników, bo solidaryzujemy się z ludźmi których ci milionerzy z lexusami wyzyskiwują i domagamy się walki z katastrofą klimatyczna. Ja jestem przeciw futrzarzom, przeciw pestycydom i przeciw producentom mięsa.

[–] [email protected] 0 points 8 months ago (1 children)

No i przeciw rolnikom widzę, bo klimat. Może to zaślepia? Takie walenie pałką z pozycji "wiedzy" i " świadomości"? Drobni rolnicy nie są grupą uprzywilejowaną. Naprawdę muszę to pisać? A Ci nie drobni, bujają się z nieopłacalnością produkcji. Boli, że potrafią się zorganizować i coś osiągnąć? oj boli :) Libkizm to teraz pałka klimat.

A to że pro-środowiskowe rozwiązania upadały z powodu skrajnie niedemokratycznego podjęcia tych decyzji, to jakoś osoby szanowne lewicowe obchodzi? Czy taki poziom analizy nie uwzględnia spisku, to odpada? Czy jedyne prawdziwe wyjaśnienie: kto zyskał ten na pewno jest powodem protestów - firmy od pestycydów?

[–] [email protected] 3 points 8 months ago* (last edited 8 months ago) (1 children)

Klimat jest oczywiście ważniejszy niż interesy kułaków i wielkich korporacji. Równie ważne są tez kwestie klasowe, wspieranie prawdziwej klasy robotniczej którą farmerzy bez skrupułów wyzyskiwują. Tu nie chodzi o mitycznych drobnych rolników, bo ci niejednokrotnie już stosują uprawy ekologiczne. Za tymi protestami stoją duże i średnie gospodarstwa, których interes jest zbierży z interesem korporacji a sprzeczny z interesem robotników. Dlatego lewica jest na nie.

Przypomnę też ze kułacy nigdy nie popierali lewicy. To właśnie sojusz kułaków i korporacji wyniósł do władzy Hitlera. Dziś też widać ze za tymi protestami farmerów kryją się faszyści. A to że kułacy się zorganizowali to nie znaczy że mamy ich popierać. Miliarderzy są jeszcze lepiej zorganizowani.